STRONA GŁÓWNA

SPOD SZUFLI PIACHU, czyli Lipnica drugim Wąchockiem

FRASZKI

Mowy wygłaszać z trybun chce
lecz pewną trudność czuje.
Nie odróżniając be od ce
bez przerwy się kompromituje.

***

Chce intelektem błysnąć
lecz mu się nie udaje.
Przeszkadza mu słoma
co z butów wystaje.

***

Rządzenia zżerała go ambicja
i wreszcie urząd sobie kupił.
Karierę przerwała mu policja,
bo nawet przyjaciół łupił.

***

URZĘDAS

Kiedy na stołku
posadzą matoła
Pieje na urzędzie
Jak kogut na grzędzie.

***

SKUTEK

Nie jednym splendor
i władza
Puste łby rozsadza.

***

Siedząc na urzędzie
Nić zawiści przędzie
Prędko odda stołek
Po cóż nam matołek?

A. S.



PANOWIE NA GMINIE


Siedzą, piją, lulki palą,
Kłótnie, hulanka, swawola;
Ledwie gminy nie rozwalą,
Ha ha, hi hi, hejże, hola!

Wójcina siadł w końcu stoła,
Podparł się w boki jak basza;
"Hulaj dusza, hulaj!" - woła,
Grozi, tumani, przestrasza.

Petentowi, co nie słucha,
Nie czeka nawet miesiąca,
Świsnął kwitem koło ucha -
- już z petenta masz zająca.

Specjaliście ze starostwa,
Co głośno opróżniał rondel,
Przydzielił pensyjkę niemałą -
- z "fachowca" robi się kondel.

Tacie w nos wyciął trzy szczutki,
Do łba przytknął trzy rureczki,
Cmoknął, cmok i "Absolwenta"
Wytoczył ze łba pół beczki.

Wtem, gdy wódkę pił z kielicha,
Kielich zaświstał, zazgrzytał;
Patrzy na dno: "co u licha?
Po coś tu "gościu" zawitał?"

"A! Wójcina, witam, bracie."
To mówiąc bieży ku niemu:
"Cóż to, czyliż mnie nie znacie?
Macie mnie już na sumieniu!"

Wójt zmalał, ku drzwiom się kwapił
Na widok zjawy z kielicha;
Ten za koszulę ułapił,
Dziś nie uciekniesz, do licha!"

"Mam prawo ciebie trzy razy
Zaprząc do każdej roboty;
A wyborcze obietnice
Musisz spełnić co do joty."

"Skręć mi teraz bicz ze żwiru,
"Inwestorom" - dla postrachu,
A nasz nowy Dom Kultury
Wnet zbudujesz mi na piachu."

"Dom zaś będzie z silikatów,
Wysoki pod szczyt Łomnicy,
Z brody kontrolera dachy,
To widok nowej Lipnicy!"

Już wójcina duchem skacze,
Dom buduje z silikatów,
Potem bicz ze żwiru toczy,
Jako groźbę na wariatów.

      
"Dałeś radę, panie wójcie,
Lecz druga rzecz nie skończona:
Jezioro wciąż nie ma pana,
A woda gałęźmi zniszczona."

"Włodarz" kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije;
Lecz PAN KAŻE, SŁUGA MUSI;
Kręci się biedak i wije

Wije się i kombinuje,
Wymyśla ciągłe przeszkody,
Ażeby tylko wędkarzy
Wciąż nie dopuścić do wody.

"Wylecisz z gminy jak z procy,
Jeśli nie spełnisz zadania;
A ludzie we wsi czekają,
Dość tego obiecywania!"

Wójt mógłby, lecz lekceważy,
Aż przyjdzie chwila wyborów;
I wtedy może rozważy,
Że z ludzi nie robi się worów*.

"Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc wójtowska;
Patrzaj, oto jest społeczność:
Miejscowa tutaj, "gochowska".

"Niech na ten rok w samej gminie
Przyjmie za ciebie mieszkanie.
Niech przez ten rok ona rządzi,
A ty "se daj na wstrzymanie".

"Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwo bez granic;
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda za nic."

Wójt do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił na gminę,
Niby patrzy, niby słucha,
Robi głupio - mądrą minę.

Niby patrzy, kto "dokucza",
Tymczasem już klamki dotyka,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Do dzisiaj zmyka i zmyka.

Bo gdy pod tyłkiem się pali,
A każdy petent "dokucza",
Najlepiej na innych "zwalić"
I - uciec dziurką od klucza!.



Za inspirację Adamowi Mickiewiczowi dziękuje

* "wor" - po rosyjsku "złodziej"

(zetwu)


ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  7829Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.