Ryby, żaby i raki
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby się pozbyć ziem, siąść przy piwie
I zrobić biznes w kruszywie.
No, ale cóż, kiedy ryby
Robiły tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Karp wydął żałośnie skrzele:
"Słuchajcie mnie przyjaciele,
Mam sposób i będzie fajnie,
urządźmy w Lipnicy kopalnie!
No, ale cóż, kiedy ryby
Urządzały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Rak tedy rzecze: "Rodacy,
Musimy wziąć się do pracy,
Mam pomysł zupełnie nowy,
pod ziemię i żwirek gotowy!"
No, ale cóż, kiedy ryby
Pod ziemię tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
| |
Odezwie się więc ropucha:
"Straszna u nas posucha,
Coś róbmy, coś zaróbmy,
Kilka żwirowni zróbmy!
Jest sposób, ja wiem o tem,
Krajobraz naprawi się potem!
No, ale cóż, kiedy ryby
Naprawiały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Lin wreszcie tak powiada:
"Czeka nas tu zagłada,
Psujemy krajobraz u siebie
Nie znajdziemy spokoju w niebie.
Nie można kopać bezkarnie,
W ten sposób zginiemy tu marnie!"
Ryby w płacz, reszta też, lecz wiadomo,
Decyzję już ogłoszono.
Zwłaszcza, że przecież ryby
Płakały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby
A rak
Byle jak.
|