STRONA GŁÓWNA

NOWA SALA WIEJSKA W GLIŚNIE

Upalne piątkowe popołudnie 9 lipca br. Żar dosłownie lał się z nieba. I w tych warunkach o godzinie 14.00. władza otwierała po remoncie salę wiejską w Gliśnie Wielkim. Były dwa złączone namioty gminne, był podest przygotowany do tańczenia i 40 gminnych ławek dla widowni ustawionych w pełnym słońcu.
Ławki pod namiotem zostały zajęte, bo tam przynajmniej był cień. Widzieliśmy zaproszonych sołtysów i radnych. Niektórzy z nich przybyli z małżonkami. Widzieliśmy także gminnych urzędników zajętych również przygotowaniami do rozpoczęcia uroczystości. Widzieliśmy gości z zewnątrz, wśród nich członka zarządu województwa, którego tytułuje się marszałkiem. Władza podnosiła prestiż tego wydarzenia.
Był wójt Rafał Narloch, był kierownik referatu rolnictwa Jan Narloch, był specjalista kontroler finansowy Michał Świontek Brzeziński. Była także gminna informatyczka i człowiek od mikrofonów. Była pani kierownik gminnej biblioteki.
Dlaczego nie widzieliśmy kierowniczki referatu inwestycji, odpowiedzialnej według swoich kompetencji za gminne inwestycje? Po co przybył kierownik referatu rolnictwa? Po co był obecny kontroler finansowy? Ci urzędnicy powinni być przecież od innych spraw i w tym czasie powinni być w pracy w urzędzie. Kto zapłacił za ich obecność na tej uroczystości w godzinach pracy? W jaki sposób otwarcie sali wiejskiej związane jest z zakresem obowiązków kierownika referatu rolnictwa czy kontrolera finansowego?
Może chodziło o to, żeby robić tłum na tej imprezie? Może chodziło o wykorzystanie szybko mijającego czasu na potrzeby wyborczej kampanii? Może także o to, aby podtrzymywać wójta z obu stron na duchu i nie tylko?
Wśród wcześniej wymienionych brakowało po prostu mieszkańców Gliśna. Gdyby nie kilkanaście osób, w tym zaangażowane w przygotowanie poczęstunku kucharki i kilkoro dzieci, to praktycznie otwarcie sali wiejskiej odbyłoby się bez udziału najważniejszych zainteresowanych.
Wyglądało to w ten sposób, że na 6 rzędów ławek przed miejscem do przemawiania zajęty był tylko pierwszy rząd i dwie ławki z rzędu drugiego.
Upał był potworny, ale "show must go on". Pierwsze skrzypce przy mikrofonie grał kontroler finansowy. To on był wodzirejem, przemawiał, zagajał, zapraszał. Kierownik referatu rolnictwa siedział z lekko podwiniętymi rękawami koszuli i lekko przymrużonymi oczyma, bacznie obserwującymi zebranych, w tym również naczelnego Głosu. Pod jego bacznym spojrzeniem strużka potu spływała powoli po plecach.
Oprócz kontrolera i wójta przemawiali zaproszeni goście, sponsorzy i gospodarze sołectwa. Słyszeliśmy nieustanne pochwały ku czci gminnej władzy, która tylko wypełniła swój obowiązek wobec mieszkańców Gliśna. Obowiązek, co należy podkreślić i dlatego z dużą dozą rezerwy przysłuchiwaliśmy się występującym. Rekord naszym zdaniem pobiła radna Krystyna Gliniecka oskarżając publicznie poprzednie władze o to, że wtedy nawet okna nie można było wymienić, a cóż dopiero wykonać coś więcej. Chorującym na przedwyborczy zanik pamięci przypominamy, że za Jankowskiego wyremontowano chociażby salę w Prądzonie, a okna wymieniono w Borzyszkowach. Nie zaciągano także kredytów konsumpcyjnych, co ma miejsce obecnie za wójta Narlocha i to na sumę 3 800 000 zł ze spłatą wykorzystanych środków do połowy przyszłego roku. Z czego i na jaki procent, wiedzą tylko wtajemniczeni.
Według naszej redakcji w przemowach twarz zachowali: sołtys Jan Prądzinski i prezes OSP Gliśno Wielkie dh Witold Wicher, którzy ogólnie podziękowali wszystkim zaangażowanym w całość inwestycji. Dobitnie ujął to sołtys Prądzinski, mówiąc: "Co tu dużo gadać."
Rzeczywiście, ile można się chwalić wypełnieniem swoich obowiązków i ile można za to dziękować. Sala po prostu mieszkańcom Gliśna się należała i to wszystko w tym temacie gminna władzo.
Następnego dnia 10 lipca odbyła się w Gliśnie zabawa wiejska na koszt gminy. Trwała od 19.00 do 24.00. Obecni bawili się doskonale. Nad całością czuwał sołtys Jan Prądzinski, rozmawiając ze wszystkimi i zachęcając do tańczenia. Dodatkowymi atrakcjami były: trampolina i namiot do paintballa. Jak napisaliśmy w poprzednim numerze, lubimy i potrafimy bawić się na Gochach, ale nie jest dobrze, kiedy władza faworyzuje jedne sołectwa kosztem innych. Na szczęście jest to problem władzy, a nie ludzi i na pewno nie jeden raz spotkamy się na zabawie w Łąkiem czy Zapceniu przy okazji gminnych inwestycji, chociaż może w trochę innym gronie VIPów.

(JAR)


ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  6255Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.