Z OSTATNIEJ CHWILI - WYSZŁO SZYDŁO Z WORKA!
20 maja 2010r., w czwartek mury urzędu gminy przeżyły kolejną burzliwą komisję oświaty
rady gminy. Została zwołana w trybie pilnym, aby przedyskutować problem łączenia klas w Zespole Szkół w Lipnicy.
Na początku radny Roman Reszka powiedział wyraźnie, że na obecnym etapie sprawy cała dyskusja jest jałowa
i bezprzedmiotowa. Stwierdził, że sprawa została postawiona na głowie, bo wójt po raz kolejny najpierw wydał decyzję, a potem dopiero zaczął pytać się radnych i wyborców.
- Nad czym mamy dyskutować - pytał się radny - Czy mamy podjąć decyzję na temat łączenia klas, czy też mamy firmować złe decyzje, które zostały już podjęte? - Wypomniał
wójtowi kłamstwo dotyczące zarobków nauczycieli dyplomowanych na łamach Kuriera Bytowskiego i przedstawił koszty budżetu gminy z powodu finansowania stołówki w Lipnicy.
Według radnego Reszki jest to ok. 75 000 zł. rocznie i nikt z władz temu nie zaprzeczył.
Dyrektor Andrzej Lemańczyk dopowiedział, że straty są większe i wynoszą ok. 100 000 zł. Teraz natomiast wójt
szuka oszczędności kosztem dzieci i nauczycieli. Ponadto kończą się pieniądze na utrzymanie szkoły i dyr. Lemańczyk zadał pytanie, kiedy otrzyma resztę środków. Odpowiedzią
było stwierdzenie, że gmina ma pieniądze do lipca - sierpnia, a potem nie wiadomo. Potwierdził to także wójt mówiąc kilka razy, że on pieniędzy w budżecie nie ma. Stwierdził
także z rozpaczą w oczach: - To co, mam teraz pojechać do Karpna i Mielna, i powiedzieć ludziom, że nie będzie wodociągu; w Lipnicy, że nie będzie kanalizacji, a w Brzeźnie,
że nie będzie placu zabaw? - oraz: - Jak nie będzie pieniędzy, to nie zrobimy kanalizacji i innych inwestycji -. Mamy więc za dużo inwestycji i brakuje na ich realizację.
Tak to jest, kiedy trzy lata niewiele się robi, a na rok wyborczy dużo się ludziom obiecuje. Trudno potem spełnić obietnice, pustka w kasie, kredyt zaciągnięty, a wyborcy
czekają. Wójt powiedział także, że ma pismo z Ministerstwa Edukacji Narodowej, że subwencja nie będzie zwiększona na podwyżki pensji nauczycieli. Dosłownie w tym piśmie
jest natomiast napisane, że: "środki na realizację w bieżącym roku planowanych od 1 września 2010 r. podwyżek wynagrodzeń dla nauczycieli, ujęte są proporcjonalnie we
wszystkich 12 ratach miesięcznych, w których przekazywana jest subwencja oświatowa." Wychodzi na to, że albo wójt świadomie kłamie, albo nie umie czytać ze zrozumieniem.
Środki na podwyżkę są już przekazywane od stycznia tego roku, a zadaniem gminy jest tylko odłożyć te środki z każdej miesięcznej raty. Chyba, że gmina tych pieniędzy nie
odkłada i ma problem.
Dyskusja nie przyniosła rozstrzygnięcia i radni rozeszli się bez podejmowania jakiejkolwiek decyzji.
Na zakończenie radna Anna Leszczyńska powiedziała mądre słowa: - Niech każdy zajmie sie swoim podwórkiem i tam poszuka oszczędności -.
Nic prostszego wójcie. Mamy niepotrzebnego kontrolera finansowego, który naszą gminę w 2007r. kosztował
48 000 netto, a w 2008r. już 72 000. Ile kosztował w 2009r. tego nie wiemy. Nie ma jeszcze oświadczenia majątkowego w Internecie. Mamy w urzędzie zatrudnionych 40 osób.
Mamy kilkunastoosobową grupę remontową, która podobno przynosi oszczędności, ale nikt z władz nie powiedział ile konkretnie. Gdyby przynosiła, to wójt nie musiałby oszczędzać
na dzieciach. Administracja w zeszłym roku kosztowała nas 2 400 000 zł, a w tym roku ma nas kosztować 2 970 000 zł. Jeżeli chce wójt poszukać oszczędności, to proszę najpierw
w administracji, a dopiero potem gdzie indziej.
Skarbnik gminy Agata Rudnik nie była w stanie powiedzieć, ile wynosi utrzymanie budynku urzędu gminy i ile
wynosi utrzymanie grupy remontowej. Doskonale natomiast wiedziała ile pieniędzy pójdzie na fundusz sołecki (270 000 zł.) i że w klasach 32osobowych uczy się tak samo jak
w oddziałach kilkunastoosobowych. Okazuje się, że wszyscy dookoła lepiej znają się na nauczaniu od nauczycieli i warto w takim razie zadać pytanie: To dlaczego nikt z was
nie idzie do pracy przy tablicy, skoro jesteście tacy mądrzy? Okazuje się, że największymi ekspertami od oświaty są ci, którzy przesiedzieli kilka lat w szkole tylko dlatego,
że nakazuje to obowiązek szkolny w podstawówce, gimnazjum i szkole średniej, i zawsze widzieli ją tylko z jednej strony.
Używam ostrych słów, ale krew mnie zalewa, bo jestem nauczycielem praktykiem z kilkunastoletnim doświadczeniem
nauczania w szkole podstawowej i gimnazjum, i znam problemy oświaty od podszewki. Wójt mówi o ekonomii, sekretarz Łach mówi o ekonomii, skarbniczka Rudnik mówi o ekonomii, tak
jakby dzieci były tylko przedmiotem wyceny, ile za nie władza może dostać subwencji: 4 000 na głowę, czy 4 200, czy jednak 4 500 i ile z tego uda się jeszcze zaoszczędzić, bo
jest rok wyborczy, i ta władza musi wygrać wybory.
Na wyraźne żądanie wójta, dyrektor Lemańczyk zmniejszył w arkuszu organizacyjnym na przyszły rok szkolny
zatrudnienie o ok. 2,5 nauczycielskiego etatu, co w sumie miało przynieść ok. 100 000 zł oszczędności. Niestety, wójt domagał się jeszcze większych cięć i z przebiegu dyskusji
wynikało, że po prostu wójtowi chodziło o zwolnienie nauczycieli. Tak też zrozumiała to radna Krystyna Gliniecka, mówiąc: - Wójcie, niech pan nie zwalnia starych nauczycieli -.
Na zwalnianie nauczycieli podczas posiedzenia komisji oświaty zdecydowanie nie wyraził zgody dyr. Lemańczyk.
(jas)