STRONA GŁÓWNA

WSZYSTKIE GRUNTY WÓJTA?

          Budzisz się rano. Przecierając zaspane oczy przygotowujesz poranną kawę. W spokoju bierzesz kubek i popijając łyk spoglądasz przez kuchenne okno na swoje podwórze. A tam... płot przestawiony o dobre kilka metrów i na zajętej części coś robią gminni pracownicy. Ubierasz się w pośpiechu i próbujesz coś wyjaśnić pracującym i kierownikowi nadzorującemu prace. Nic nie dociera. "Robić, robić!" krzyczy kierownik. Przynosisz papiery, rysunki geodezyjne, akt własności. Po chwili wszystko ginie w przepastnej teczce kierownika. "Potem załatwię" - słyszysz. Ludzie patrzą na kierownika, który z papieroskiem w delikatnych rączkach stoi w lekkim rozkroku i pomimo twoich protestów pracują dalej.
          Ktoś może powiedzieć, że czasy zabierania ludziom ziemi już dawno minęły, że nie ma już pańskich folwarków z bezlitosnymi karbowymi, że teraz żyjemy w państwie prawa, gdzie własność prywatna jest nienaruszalna.
          Nic bardziej błędnego. W naszej gminie Barbarze Ginther, mieszkance Prądzony, bez pytania o zgodę zabrano ziemię i zrobiono tam wiejskie boisko. Kiedy właścicielka domaga się wyjaśnień zostaje obgadana i robi się z niej wariatkę, że nie chce pomóc, że robi problemy. Teraz, kiedy przywróciła pole do kultury rolnej, radny Grzegorz Prądzinski chce ją wywłaszczyć. W Kurierze z 10 grudnia ten sam radny sobie zaprzecza, bo raz mówi, że podczas budowy nikt nie wiedział, że to grunt prywatny, a potem stwierdza, że jest jednym ze spadkobierców tego gruntu i że jeżeli sąd ustali podział, to on swojej części się zrzeknie i będzie do tego namawiał pozostałych spadkobierców. To jak - wiedział czy nie i kto w tej sprawie wychodzi na wariata?
          A jak zachowuje się gmina i jej przedstawiciel - wójt? Przed każdą inwestycją na gruncie gminnym musi być ustalenie prawa własności gruntu pod inwestycję i gruntów przyległych dla ustalenia stron postępowania. Nic prostszego jak sprawdzić papiery, chyba, że tych papierów nie ma, albo są w bałaganie. Nie można robić czegokolwiek bez zgody właściciela gruntu. Dlaczego nikt z gminy nie rozmawiał z Barbarą Ginther przed rozpoczęciem robót i nie poprosił o zgodę? Dlaczego wezwano geodetę dopiero po zakończeniu prac? Bo myślano, że wszystko wolno? Bo myślano, że można sobie robić co się chce z samotną kobietą i to jeszcze wdową? Ciekawe, czy tak postąpiono by w przypadku jakiegoś gospodarza, który może się czynnie sprzeciwić i ma dużą rodzinę? Wątpię. Tylko tchórze atakują kobiety. Teraz radny Prądzinski zapowiada wywłaszczenie wdowy, a wójt Narloch przyjmuje możliwość takiego rozwiązania. Gdzie honor? Gdzie zwykła ludzka przyzwoitość?
          Nie można też twierdzić, że gmina o niczym nie wiedziała, że Rada Sołecka zrobiła to boisko z własnej inicjatywy. Gmina dowiedziała się przynajmniej od samej Barbary Ginther, która od razu zadzwoniła do gminy i spowodowała przyjazd Jana Narlocha, a po drugie: co to za władza, która nie wie co dzieje się z jej majątkiem i jaki w ogóle ma majątek?
          Bez pytania o zgodę wójt zabiera część gazonów ze szkoły w Lipnicy i przewozi do Prądzony. Teraz bez zgody właścicielki zabiera się jej grunt i go niszczy. W takiej sytuacji nikt z nas nie może być pewny swojej własności. Nie wiadomo, co jeszcze niektórym przyjdzie do głowy i kto jeszcze będzie uznany za wroga. Nie można zwalczyć opozycji, bo to mężczyźni, nie można zwalczyć strażaków, bo to w większości mężczyźni, to atakuje się kobietę, wdowę. To już nawet nie jest żałosne. To po prostu jest dno.
          Jedną z przyczyn odmowy wydania zgody na budowę Domu Kultury był brak oświadczenia o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane (dla prywatnej działki nr 410/9). Wynika z tego, że nasza gmina jest zaniedbana w temacie spraw geodezyjnych. Kierownikiem referatu rolnictwa, odpowiedzialnym za te sprawy jest - nomen omen - Jan Narloch. Wójcie czekamy na pociągnięcie winnych opisanych zaniedbań do odpowiedzialności, nawet jeżeli miałby być to pański ojciec.
          Wezwany geodeta potwierdził słowa Barbary Ginther, że podczas prac naruszono jej własność, wstawiając paliki, według których zaorano część prywatną boiska.

Jaromir A. Śpiołek


Z cyklu malarstwo polskie: "Rejtan z Prądzony"


ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  6621Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.