STRONA GŁÓWNA

Nie można bać się muzyki, trzeba ją grać

          Na wywiad z Tomkiem Drążkowskim, dyrygentem Kapeli Młodzieżowej z Lipnicy umówiłem się bez problemu. Na miejscu Tomek przywitał mnie zupą grzybową z zebranych właśnie brzozaków. Po chwili, siedząc w tonącym w zieleni ogrodzie, zaczęliśmy rozmowę.
          Pomysł stworzenia młodzieżowej kapeli podsunął dyrektor szkoły w Lipnicy, Andrzej Lemańczyk. Zespół z założenia miał stanowić uzupełnienie dla istniejących od dawna "Małych Gochów", w których grają głównie dzieci z klas I - III. Tak też się stało. Nabór został przeprowadzony bardzo prosto - przez ogłoszenie w szkole. "Wcześniej prowadziłem zajęcia z angielskiego. Sporo zgłoszonych osób to moi byli uczniowie" - mówi Tomek.
          Członkami zespołu stali się nie zawodowi muzycy, tylko uczniowie gimnazjum. Wymusiło to proste aranżacje dla każdego instrumentu, takie, by mógł je zagrać nawet niedoświadczony muzyk. Mimo to, pierwsze kroki nie były łatwe, grający gubili rytm i melodię. Początkowo publiczne występy sprawiały ogromne problemy, głównie ze względu na tremę. "Dzieci nie chciały występować, wstydziły się, chowały jedno za drugim" - wspomina prowadzący - "Tłumaczyłem im, że muzyk musi umieć przyciągnąć uwagę widza, choćby źle grał. Nie można bać się publiczności, trzeba do niej wyjść." Po pewnym czasie młodzi muzycy oswoili się z widownią. Obecnie występy nie są dla nich problemem. Umieją też już grać razem, o co na początku nie było łatwo. Zgrali się.
          Osobnym problemem było przekonanie dzieci do muzyki ludowej, która kojarzyła im się z dawnymi czasami, wydawała się nieciekawa, nudna i anachroniczna. Nie obyło się bez małego oszustwa: "Z początku udawałem, że to wcale nie będzie muzyka ludowa. Dzieci nie chciały tego grać" - mówi z uśmiechem. "Później jednak przekonały się, że muzyka folkowa to jedyna dziedzina, w której mogą stanowić konkurencję dla innych, mogą przedstawić coś nowego, chociażby przez rozrywkowe aranżacje".
          Dowodem na prawdziwość tych słów jest trasa koncertowa, którą kapela odbyła niedawno po Polsce. Mimo, że występowali w szkołach muzycznych, przed wymagającą publicznością, zostali ciepło przyjęci, a koncerty podobały się. Zapytany, jak w ogóle doszło do tournee, Tomek odpowiada z uśmiechem: "Obiecałem dzieciakom, że pojedziemy grać w fajne miejsca, miała być Australia, ale z braku pieniędzy skończyło się na Lublinie."
          Tomek Drążkowski urodził się w Chojnicach, ale od długiego czasu mieszka w Łąkiem. Wraz z rodzicami przyjechał tu, gdy jego ojciec odziedziczył gospodarstwo. "To była decyzja pod wpływem chwili. Zawsze chcieliśmy mieszkać na wsi, więc gdy nadarzyła się okazja, przeprowadziliśmy się bez wahania".
          Z muzyką związany jest od lat. Skończył szkołę muzyczną w klasie kontrabasu, grywał w niejednym zespole muzycznym. Mimo niemałego doświadczenia, prowadzenie kapeli dziecięcej było dla niego wyzwaniem. Natomiast wybór muzyki kaszubskiej to oczywistość: "Wybrałem po prostu muzykę, która jest na tych terenach od zawsze, to ułatwia identyfikację z nią - i dzieciom, i mnie".
          Na koniec zapytałem Tomka, czy widzi przyszłość muzyki na wsiach, czy też konieczne jest nastawienie się na "eksport"? Odpowiedział, że zapotrzebowanie jest ogromne, ludzie chcą słuchać muzyki, a mało kto potrafi grać. Młodzież chce grać, tylko nie ma komu im tego pokazać, nauczyć.
          "Ale zawsze chciałoby się więcej, dlatego wyjechałem z dziećmi grać w Polskę" - kończy mój rozmówca.

Maciej Kowalski


ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  2492Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.