STRONA GŁÓWNA

REFERENDA I INNE SPRAWY

          Na urlopie w Szwajcarii doszła mnie szczęsna wiadomość o wyniku referendum. Nasza wygrana ucieszyła mnie bardzo, mimo że sam nie brałem w nim udziału; samo referendum wzbudziło też ogromne zainteresowanie miejscowych, bo Szwajcaria to kraj o najstarszej demokracji w nowożytnej Europie. Ten kraj referendami stoi. Każda sprawa od szczebla gminnego do krajowego rozstrzygana jest właśnie w tej formie. Nawet kwestia nawierzchni danego odcinka chodnika. Gmina woli kostkę brukową, bo jest tania i łatwa do założenia własnymi siłami, ale użytkownicy wózków inwalidzkich, matki z małymi dziećmi i skaterzy woleliby nawierzchnię asfaltową, bo jest gładka - i już powód do głosowania gotowy. I nikt nie robi z tego sprawy, ani dzieli na lepszych czy gorszych, bo na tym polega demokracja. O wszystkim decyduje lokalna społeczność, a po to, żeby każdy mógł oddać swój głos, karty do głosowania przesyła się do domów. Głosujący ma określony termin odesłania. Krótko mówiąc - pełen komfort, aby w zaciszu domowym, razem z rodziną, zastanowić się nad swoim wyborem. Przy tym nikt nawet nie pomyśli, że odesłane karty mogłyby być w jakikolwiek sposób zmanipulowane. A wiadomo, że nawet tam istnieją różne grupy interesów czy nacisku. Po prostu panuje zaufanie do urzędników.
          Nas mamiono wizją referendum już od początku 2007 roku. Pisały o tym wszystkie lokalne gazety. Wójt zwlekał jednak z decyzją o nim, bojąc się porażki. Liczył na "zmęczenie materiału". Na zniechęcenie ludzi sprawami kopalni. Wybrano na głosowanie 28 czerwca tego roku, po ponad 2-letniej batalii. Szefem komisji został nie kto inny, tylko sam ojciec wójta, by "rzetelnie" dopilnować głosowania. Nie chciano dopuścić prasy lokalnej, nie wiadomo właściwie dlaczego. Do prac komisji referendalnej dopuszczono tylko jednego radnego opozycji. Przygotowano wszystko, by był tylko jeden wynik. Na szczęście "Głos Lipnicki", który powstał właśnie z powodu nieuzasadnionej chęci zniszczenia naszej wsi, na bieżąco i obiektywnie informował mieszkańców o wszystkich działaniach naszej "władzy", w dziwnie uporczywy sposób pragnącej uszczęśliwić nas kopalniami. Obszernie komentowaliśmy kolejne "pomysły" inwestorów i władz. W "Kurierze Bytowskim" ukazał się nasz tekst, bezlitośnie obnażający "zasadność" inwestycji firmy "Sarius". Co więcej, OSP Lipnica oraz GKS Lipniczanka delegowały do prac komisji po jednym ze swych członków, jako mężów zaufania. Nikt nie liczył się z takim obrotem sprawy i naprawdę wielkie było zdumienie przewodniczącego komisji. Frekwencja również zaskoczyła - nas mile, innych trochę mniej. Tu należą się słowa podziękowania dla wszystkich, którzy wzięli udział w referendum. Sam udział, bez względu na dokonany wybór, świadczy o dojrzałości mieszkańców. I tak powinno być w każdej demokracji, gdzie każdy ma prawo do wyrażenia własnego poglądu.
          Okazało się, że polityka wójta i jego radnych poniosła druzgoczącą porażkę w stosunku 7 do 3. To jest przedsmak tego, co czeka tę ekipę w nadchodzących wyborach w przyszłym roku. Uważam, że już teraz powinni się zastanowić nad własnymi błędami, wyciągnąć wnioski i przemyśleć głęboko przyczyny tak sromotnej porażki. Chodnik na ulicy Kościelnej nie załatwia niczego, bo po pierwsze już od dawna należał się tym mieszkańcom, a po drugie powstał przecież za nasze pieniądze. To naprawdę nie jest żadna łaska. Asfalt we wsi też nie naprawił się z powodu wójta, bo była to po prostu inwestycja Zarządu Dróg Wojewódzkich. Rozgrzebano boisko przy szkole, chociaż na dokończenie czeka nowy stadion. Część ozdobnych pustaków spod szkoły wywieziono do Prądzony, chociaż nic wójtowi do nich, bo kupiła je szkoła ze swoich pieniędzy. Łatwo rozdawać nie swoje i łapać za to punkty. Wykonano w Lipnicy boisko do siatkówki plażowej, ale jego otoczenie wygląda jak po wybuchu sporej bomby. "Stare Wembley" czeka na minimum modernizacji. Dom Kultury? Kolejna szumnie zapowiadana mrzonka. Kanalizacja? Ma ruszyć lada dzień. Zobaczymy. Przy Głęboczku wycięto część zakrzaczeń, po czym gałęzie wrzucono niefrasobliwie do wody. Kilkadziesiąt kup gałęzi "upiększa" to jezioro skutecznie na całym obwodzie. Wędkujące dzieci już zrywają zestawy, a poczekajmy tylko na jesienne wiatry i fale, a gałęzie rozpłyną się po całym jeziorze, skutecznie uniemożliwiając wędkarzom łowienie, chociaż to oni doprowadzili do tego, że jezioro jest znowu gminne i dostępne dla ogółu mieszkańców. Mieszkańcy, którzy podpisali się w swoim czasie pod petycją do wójta i rady gminy, a było ich aż 327, mieli na myśli zarządzanie wiejskimi jeziorami przez Wiejskie Koło Wędkarskie. Tymczasem "władza" opieszale podchodzi do tej sprawy, a wystarczyłaby tylko odrobina dobrej woli.
          Wybory już za pasem. Jeszcze rok. Spraw niezałatwionych w Lipnicy czeka cała lista. W innych miejscowościach jest pewnie podobnie. Wystarczy jednak przykład naszej wsi, aby dobitnie wykazać, że "władza" łata tylko przysłowiowe dziury, licząc w ten sposób na punkty wyborcze. A mieszkańcy czekają na sprawy załatwione porządnie. Od początku do końca. Dziwi przy tym bardzo postawa trzech lipnickich radnych, którzy nie potrafią dla swojej wsi załatwić niczego, chociaż mają czytelne sygnały od wielu grup mieszkańców. Oby wybory za rok zweryfikowały ich wątpliwe zaangażowanie. I trzeba mieć nadzieję, że zmobilizują się wreszcie i wykażą minimum dobrej woli w sprawach tak ważnych dla ich rodzinnej miejscowości. Ludzie mają dość robienia ich "w balona", zastanówcie się więc drodzy radni, czy wybrał was wójt, czy mieszkańcy.

Wydawca


ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  5748Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.