STRONA GŁÓWNA

Bądźmy mądrzy przed szkodą...

        Intensywny rozwój przemysłowy Europy datuje się od wynalezienia maszyny parowej przez Jamesa Watta w XVIII wieku. Człowiek dzięki temu narzędziu poczuł się wolny od dominującego wpływu przyrody na jego życie i sam zaczął tę przyrodę według własnych zamierzeń zmieniać. Od połowy XIX wieku zaczęto na wielką skalę wyrębywać lasy, osuszać mokradła i bagna, regulować rzeki, niwelować tereny pod uprawę. Wszystko wtedy wydawało się takie proste i wspaniałe. Zapomniano jednak o doświadczeniach Hiszpanii XVII i XVIII wieku, gdzie z powodu nadmiernego wyrębu lasów pod budowę okrętów nastąpiło gwałtowne stepowienie wielkich połaci kraju. Podobne procesy dały się zauważyć w pozostałych państwach Europy Zachodniej już pod koniec XIX wieku, a nasiliły się w I połowie wieku XX. Zaczęto więc na szeroką skalę wprowadzać sztuczne nawożenie i nawadnianie pól uprawnych, pastwisk i łąk, ale nie zaprzestano intensywnej działalności rolniczej i przemysłowej. W Polsce ludzie zawsze żyli bliżej przyrody niż na Zachodzie. Nie byli tak wobec natury zaborczy. Dlatego nie doszło u nas do takiego stopnia zniszczenia środowiska naturalnego, jak gdzie indziej w Europie. Obecnie rządy państw Europy Zachodniej, a szczególnie Holandii i Wielkiej Brytanii wykładają grube miliardy euro, aby naprawić to, co zepsuli ich poprzednicy. Na nowo zalewa się łąki i pastwiska i tworzy sztuczne mokradła, aby podnieść poziom wód gruntowych. Sadzi się lasy na dawnych użytkach rolnych, aby dzięki warstwie mchów były naturalnymi zbiornikami wody. Tworzy się od nowa zakola rzek, aby spowolnić spływ wody i zasilać nią przyległe do rzek łąki, pastwiska, pola uprawne i lasy. Żąda się od przemysłu pieniędzy i technologii dla ochrony środowiska naturalnego. Przyroda bowiem bez nas da sobie radę, natomiast my bez przyrody nie. Jesteśmy jej nieodłączną częścią i musimy o nią dbać, aby przetrwać. Taniej jest nie psuć, niż naprawiać to, co zniszczone. Działajmy profilaktycznie korzystając z doświadczeń Zachodu. Pozostawmy nasze mokradła w stanie nienaruszonym. Myślę przede wszystkim, jeżeli chodzi o sołectwo Lipnica, o błotach: Smołdziny i Wołkosk oraz o terenach podmokłych wokół jezior: Lipionek i Trzebielsk. To nie są nieużytki. Spełniają one bardzo ważną rolę w gospodarce wodnej na naszych piaszczystych i narażonych na suszę terenach. To właśnie dzięki nim mamy wyższy poziom wód gruntowych i nasze pola, i lasy tak szybko nie schną z powodu braku deszczów. Z rozwagą podchodźmy do wycinania młodników utworzonych z samosiewu na gruntach porolnych. Te naturalne lasy w warstwach mchu gromadzą wielkie ilości wody pochodzącej z opadów. W ten sposób zadbamy o równowagę biologiczną, która szczególnie u nas jest delikatna i podatna na wiele niekorzystnych czynników. Pamiętamy przecież jeszcze znaczące obniżenie poziomu wód w Jeziorze Kiedrowickim w latach 1983-1985 spowodowane katastrofalną suszą czy los jeziora Kijowo w Ostrowitem, po którym pozostało właściwie mokradło, do czego doprowadziła działalność kopalni w Ostrowitem. Jeżeli przystaniemy na pomysł utworzenia aż pięciu kopalni w najbliższym otoczeniu Lipnicy podobny los czeka nasze jeziora. Uważam, że powinniśmy poważnie podejść do sprawy i zastanowić się, czy przypadkiem Unia nie dofinansowuje rolniczej działalności ekologicznej. Z tego co wiem, tak. Jednocześnie trzeba zacząć promować naszą małą Ojczyznę jak to robią inne gminy powiatu bytowskiego i województwa gdańskiego. Jestem dobrej myśli. Sądzę, że nam uda się połączyć ochronę przyrody z wszechstronnym rozwojem rolniczym i przemysłowym. Sądzę, że uda się nam ochronić naszą bogatą przyrodę, która utrzymuje nas przy życiu.

Red. nacz. Jaromir A. Śpiołek

--> Komentarze na forum

ARCHIWUM
GALERIAWIADOMOŚCI
LINKI2010
PRASA LOKALNA2009
REDAKCJA2008
 2007
 PRASA LOKALNA
 2010
 2009
1 % 2013
na LIPNICZANKĘ
2008
 
  
Liczba odwiedzin :  7794Copyright © Wornk 2008-2012AKTUALIZACJA: 08.01.2012r.